Kanapka z serem
2 kawałki babki z makiem
Miseczka kaszy manny
20 g. słonecznika
Jak to jest, że mój wieloletni Przyjaciel jest tak na prawdę moim Chłopakiem od początku grudnia, a ja nie potrafię i nie chcę się do tego przed sobą przyznać?
Nie powiedziałam mu "tak". Nie powiedziałam, że jesteśmy razem. Nie nazywam go nigdy swoim chłopakiem (tylko wyjątkowo w tym poście). Nigdy nie chciałam być w związku. Ślubu i dzieci na pewno z nikim nie będę miała. Nie akceptuję swojej płci.
Powiedziałam tylko i aż "kocham Cię". To mu wystarczyło. Po prostu wiemy, jak jest, dbamy o siebie, ale ja... ja i tak nie powiem, że jestem w związku. Chociaż jestem. I to w jakim. Sadomasochistycznym.
Czasami go za to od siebie odsuwam. Mówię mu, że jest dla mnie bardziej jak brat, niż chłopak i jest mu wtedy bardzo smutno... On oczekuje czegoś innego, a ja nie potrafię pogodzić się z tą sytuacją. Jestem rozbita na dwie, sprzeczne części. Z jednej strony mała dziewczynka, a z drugiej strony...
Chyba rozumiecie?
Chcę chudnąć, by wyglądać jak dziecko.
Trzymasz tego chłopaka w niewiedzy czy może mówisz mu o tym wszystkim, choć on nie rozumie? Może warto byłoby spróbować do niego dotrzeć, ot, z błahego powodu - aby go nie zasmucać? Może on wesprze Ciebie, niekoniecznie jako partner, ale jako brat i Ci pomoże?
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Mówię mu o wszystkim, o każdym moim błędzie, o tym, co aktualnie robię z jedzeniem, o wadze, o tym blogu (ale nie podałam mu swojego adresu i nicku; nawet o to nie prosił). Ma raczej otwarty umysł i stara się wszystko zrozumieć, a ja tłumaczę mu swoje nietypowe zachowania. Wspiera mnie i stara się pomóc cały czas, ale jestem uparta. Nie potrafię wyzdrowieć, a nikt za mnie tego nie zrobi.
UsuńZ zasmucaniem jest różnie. Nie zawsze widzę w nim brata. To jest jak cykl- najpierw pożądanie, a później znienawidzenie siebie za to uczucie. Wtedy zaczynam udawać wolną od przyziemnych uczuć, żeby żyć choć przez chwilę w zgodzie ze swoją wizją idealności.
Raz z nim zerwałam, żeby pozbyć się tego mętliku w głowie, ale po zaledwie kilku dniach wróciłam. Za bardzo go lubię* i nie mogłam patrzeć na jego depresję...
*mam właśnie opory przed nazwaniem prawdziwego uczucia, jakim go darzę. Przepraszam za utrudnienia.